piątek, 13 grudnia 2013

1 ,,Wreszcie wolna''

Leżałam na moim łóżku, jeżeli można tak nazwać kilka starych, zniszczonych koców leżących na zimnej podłodze. Jakaś zielona papka leżała nieruszona przy drzwiczkach. Pomyślicie pewnie, że jestem w jakimś więzieniu... o nie tutaj jest o wiele gorzej. Tyle nieznajomych twarzy, do których muszę być miła niezależnie od sytuacji. Ten koszmar trwa już dobre trzy miesiące. Jak tu się znalazłam? Dobre pytanie, bo sama do końca jeszcze nie wiem co się stało. Miłość mnie zgubiła...
Głośny skrzyp wyrwał mnie z zamyśleń. Proszę, proszę tylko nie kolejny...
Wyjrzałam przez kratki. Nikogo nie ma. Energicznie zerwałam się z miejsca i wyjęłam z pod jednego z koców klucz. Przekręciłam delikatnie zamek i rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale pokój świecił pustkami. Zerwałam się z miejsca i biegiem uciekłam z tej dziury. Pierwszy raz od tych długich trzech miesięcy w końcu mogę odetchnąć świeżym powietrzem. To jest takie cudowne, w końcu być na wolności. Zaczęłam biec ile sił w nogach przed siebie. Nie znałam tego miasta, nie znałam ludzi i w ogóle nie wiedziałam w jakiej części Londynu się znajduję. Dotarłam do jakiegoś parku. Zwolniłam trochę i zaczęłam rozglądać się na boki czy na pewno nie ma w pobliżu żadnego z tych ,,ochroniarzy'', ale zamiast niego zauważyłam jakiegoś chłopaka opierającego się o pień drzewa. Jego noga była w ciężkim stanie, cała krwawiła, a kiedy chłopak tylko lekko nią poruszył widać było, że robi mu to wielki ból. Podeszłam bliżej drzewa, jednak nadal utrzymywałam dość duży dystans. Jeszcze go nie widziałam, to na pewno nie jest jeden z JEGO pomocników. Przybliżyłam się do chłopaka i usiadłam obok niego. Bałam się, tak cholernie się bałam do niego zbliżyć. Przez chwilę zastanawiałam się co w ogóle mam powiedzieć. 
Cześć jestem Veronica, a ty?-nie to byłoby idiotyczne.
-Twoja noga mocno krwawi, ktoś powinien to obejrzeć.- w końcu się odważyłam i spojrzałam na postać siedzącą obok. Przyglądał mi się z uwagą, a na jego twarzy widniał jakby szok?.
-Wiem, ale chyba nie dam rady dojść do domu, a nie znam nikogo kto by mieszkał bliżej.- westchnął i spuścił wzrok. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni moich zdewastowanych spodni czystą chustkę i przewiązałam ją na ranie. Wstałam i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka.
-Choć, pomogę ci, tylko musisz mi powiedzieć którędy iść, bo jakby to powiedzieć... za bardzo nie znam Londynu.- uśmiechnęłam się delikatnie. On w końcu chwycił moją dłoń i z trudem podniósł się z ziemi. Szliśmy już kawałek w totalnej ciszy przerywanej raz do razu głosem towarzysza który mówił gdzie mam iść.
-Tak w ogóle to jestem Veronica.- spojrzałam się na niego z przyjaznym uśmiechem.
-Liam.- odwzajemnił uśmiech.
-Wiesz... tak sobie myślę, leżałeś tak na ziemi i nikt ci nie pomógł?- spytałam ze zdziwieniem.
-Niestety, ludzi chyba odstrasza widok krwi.- chwycił się mocniej mojego ramienia.
-Jak chcesz to możemy na chwilę gdzieś usiąść.- zaproponowałam.
-Nie jest ok. Z resztą to już niedaleko, za zakrętem parę metrów i jesteśmy na miejscu.- wyjaśnił.
-No dobrze.- rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie ma.- A co się w ogóle stało?- kontynuowałam pytania, ponoć tak jest łatwiej przetrwać ból, niestety jeszcze nigdy tego nie próbowałam.
-Pożyczyłem motor od kumpla i rozbiłem się o drzewo.- spuścił głowę, a na jego policzkach pojawiły się dwa urocze rumieńce.
-Tam jest motor? Jak go teraz zabierzemy?- przejęłam się.
-Spokojnie i tak już się do niczego nie nada.- opanowałam swoje negatywne emocje i znowu się do niego uśmiechnęłam.- O to już tutaj.- wskazał na piękny duży dom.
-Ok to...- próbowałam wymyślić coś na szybko.- przytrzymaj się tej barierki ja zadzwonię i ktoś nam otworzy, znaczy przepraszam. Mieszkasz w ogóle z kimś?- zaczęłam mówić jak nakręcona.
-Z przyjaciółmi, powinni być w środku.- uśmiechnął się przyjaźnie. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Z wnętrza domu wydobyło się parę krzyków po czym w drzwiach stanął uśmiechnięty brunet w pasiastej koszulce.
-W czym mogę pomóc?- spojrzał się na mnie wyczekująco.
-Twój przyjaciel miał wypadek i pomogłam mu tutaj dojść, ale po schodach zbytnio raczej nie dam rady.- wytłumaczyłam. Chłopak spojrzał za moje ramię po czym cały pobladł i podbiegł do Liama.
-Boże co ci jest? Dasz radę dojść? Jak ci się to stało?- zaczął sypać pytaniami, a ja próbowałam ogarnąć co i jak.
-Louis opanuj się.- powiedział spokojnie do przyjaciela.- Victoria pomogła mi tutaj dojść i nie wiem jakim cudem, ale już mnie tak bardzo nie boli, tylko jakbyś był taki łaskawy i pomógł mi wejść to byłbym ci wdzięczny.- uśmiechnął się pięknie i chwycił dłoń przyjaciela.
-Cześć Liam, mam nadzieję, że twoja noga szybko wyzdrowieje.- obróciłam się z zamiarem odejścia.
-No chyba sobie żartujesz? Gdyby nie ty to pewnie nadal leżał bym pod tym drzewem i czekał na kogoś kto się nade mną ulituje. Daj się chociaż zaprosić na herbatę.- spojrzałam na niego zszokowana. W mojej głowie panowała burza, jedna strona mówiła żeby się zgodzić, a druga żeby uciekać gdzie pieprz rośnie. Popatrzyłam się raz na Liama, a raz na Louisa uśmiechali się do mnie zachęcająco.
-No nie wiem mam kilka spraw do załatwienia i...- najwidoczniej nie dane mi było dokończyć bo Liam mi przeszkodził.
-Już widzę jak załatwiasz te swoje sprawy w ogóle nie znając Londynu. No dalej Vici nie daj się prosić.- zrobił oczy kota ze Shreka, a ja cicho zachichotałam.
-Niech będzie. Jedna herbata mi nie zaszkodzi.- weszliśmy do domu, a moim oczom od razu rzuciła się trójka chłopaków siedzących na kanapie. O nie, to tu jest ich więcej? Ja nie dam rady, za dużo zdarzeń jak na jeden dzień. Główkowałam co by szybko tu wymyślić żeby wywinąć się od spotkania z nimi, ale za nim zdążyłam zareagować pasiasty ich zawołał i stali zaraz przy nas. Moje serce biło o wiele szybszym rytmem,a oddech wyraźnie przyspieszył. Za dużo ich. Każdy z nich spojrzał na mnie pytająco, a ja jeszcze bardziej się przestraszyłam. Co teraz mam zrobić? Przecież nie ucieknę, wezmą mnie za wariatkę z drugiej strony, pewnie i tak już ich nigdy nie spotkam. Uspokój się, przecież nie każdy facet musi być taki jak oni. Mój oddech się wyrównał, a bicie serca już tak bardzo nie uciskało w klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Dopiero teraz zauważyłam, że Liam siedzi na krześle i ma opatrywaną nogę przez jakiegoś czarnuszka, szczerze mówiąc szło mu to dość nieudolnie i zamiast obwiązać nogę chłopaka zawiązał własną rękę.
-Jestem Victoria.- powiedziałam cicho i spojrzałam na twarze chłopaków. Oni zaczęli przekrzykiwać swoje imiona z czego kompletnie nic nie zrozumiałam.- przepraszam, ale ja nic z tego co wy mówicie nie rozumiem.- zaśmiałam się po czym podszedł do mnie jakiś loczek.
-Cześć jestem Harry.- uśmiechnął się do mnie, a ja jak przystało odwzajemniłam uśmiech.
-A ja Niall, miło mi cię poznać.-uroczy blondasek pokazał mi swoje uzębienie po czym przytulił mnie delikatnie do siebie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a oczy zasłoniły się mgłą.
Już nie byłam w salonie chłopaków, teraz stałam przed moim domem. Obserwowałam całą sytuację która zaraz miała się wydarzyć. Z domu wyszła młoda, długowłosa dziewczyna. Rozpoznałam ją, to ja. Pod dom podjechał czarny samochód, a do moich oczu napłynęły łzy, wiedziałam co się zaraz stanie. Drzwiczki samochodu otworzyły się, a przed dawną mną pojawił się mój były chłopak. Max. Dziewczyna przytuliła się do niego, a przez moje ciało przeszła fala bólu. Pocałowali się. Ugięłam się w pół, a ból w dolnej części brzucha był nie do wytrzymania. Ich uśmiechy sprawiły, że chciało mi się płakać, a radosne spojrzenia wbijały nóż w moje i tak już zniszczone serce. Dziewczyna wsiadła do samochodu, a ja krzyczałam żeby tego nie robiła, żeby uciekała jak najdalej od niego. Po chwili pojazd odjechał, a ja wiłam się na ziemi z bólu. Chciałam, żeby ten koszmar się skończył. Co było dalej to nie wiem przed oczami zrobiła mi się ciemno, a ja straciłam zdolność myślenia.
_________________________________________________________________________________
Rozdział pierwszy już za nami. I jak wrażenia? Wiem trochę krótki, ale i tak już w nim trochę zdradziłam, a chcę jeszcze trochę zostawić na potem ;) Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Miałam wstawić jutro, ale robię to dzisiaj bo w weekend nie będzie mnie w domu, a jak już to tylko wieczorem bo w sobotę mam wycieczkę klasową ( tak Anka mam twoje żelki xd ), a w niedzielę idę do kina ( z bratem *o* ) więc pomyślałam, że zrobię to już dzisiaj.

A tak z kompletnie innej beczki. Cieszycie się na Święta? Zbliżają się już wielkimi krokami, ale w mojej głowie huczy tylko myśl, że za ( wow! ) 11 dni Louis skończy 22 lata ( on to robi specjalnie! przez to będzie jeszcze starszy ode mnie! jakby te 8 lat nie wystarczało :/ ). A jak tam listy do Mikołaja? Już napisane? Z moją listą to nic trudnego :p. Mikołaj pewnie się przestraszy kiedy to zobaczy. :D

Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej ale nie mogę wam podać kiedy dokładnie.

Koffam was :* Wasza pralka, suszarka, zmywarka ( jest tego duuużo i codziennie jeszcze więcej dochodzi xd ). Podziękowania za ksywki do AS ( czyt. Alan Skurwiel- sam się tak nazywa xd ) i Adama.

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie super! Trochę zdradzasz, ale nie dużo. Jest jeszcze bardziej ciekawe. Szczerze mówiąc, mnie najbardziej podobał się koniec, jak opisywałaś że ta dziewczyna mówiła sama do siebie w tej retrospekcji. Po prostu rewelacja! Świetnie Ci to wyszło, naprawdę jestem pod wrażeniem. Aż sama mogłam poczuć to co ona! WoW!

    Hahaha z moim listem do mikołaja lepiej nie jest, nie przejmuj się xd

    Twoja Nicol <3
    http://harrykochakotki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję. Nawet nie wiesz jak te twoje komentarze mnie motywują do dalszego pisania. Udało się? Miałam właśnie taki zamiar- zdradzić, ale nie za dużo. Koniec? Szczerze mówiąc to się bałam czy się przyjmie, początek miałam już kompletnie ułożony w głowie, a koniec wymyślałam na poczekaniu. Hahaha tak pierwsza. Jejku to dobrze że tylko moja lista nie doprowadzi rodziców do zawału xd Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Nie ma za co :)
      Moim zdaniem, naprawdę najlepiej Ci wyszła ta ostatnia część... Po prostu boska! Właśnie tak najczęściej jest, że największe uznanie dostają te rzeczy spontaniczne, nieprzemyślane, a to nad czym tak długo myśleliśmy i sobie ładnie ułożyliśmy też jest dobre, ale jednak zostaje w cieniu. Szczerze mówiac nienawidzę tego, bo ja tu się męczę nad jakąś rzeczą, a tu mi gratulują za coś nad czym się specjalnie nie wysiliłam xd No cóż, takie życie :)
      Ja jeszcze raz Ci gratuluję tej ostatniej części, bo moim zdaniem jest naprawdę rewelacyjna. Te emocje, słowa, to jak pięknie złożone zdania... Bosko. Brawo :)

      Usuń
    3. *_* Po prostu nie wiem co napisać... te wszystkie cudowne słowa...
      Jedno wiem na pewno- uwielbiam cię dziewczyno :* no i oczywiście te nasze rozmowy przez komentarze :)

      Usuń