środa, 6 sierpnia 2014

8 ,,(...) zostawił, nie potrzebował, wyrzucił''

Leniwie otwieram oczy. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to brązowe, kudłate coś leżące na śnieżnobiałej pościeli. Chwila, chwila... moja pościel jest zielona! Rozglądam się po pomieszczeniu i stwierdzam, że to nie jest mój pokój. A jeżeli to nie jest mój pokój, to znaczy, że jestem w jakimś obcym domu... O cholera! Próbuję się podnieść z miejsca, ale okropny ból głowy i brzucha uniemożliwiają mi to. Dopiero po chwili usłyszałam cichy miarowy oddech. Spojrzałam się w ów stronę i znowu napotkałam tą brązową wełnę. Wyciągnęłam do ,,tego czegoś'' dłoń i niepewnie dotknęłam. Miękkie. Chwyciłam to w dłoń i podniosłam powoli do góry. Głośny krzyk wyrwał mi się z ust, po czym odruchowo zakryłam je dłońmi. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w chłopaka, który swoimi małymi i spuchniętymi od snu oczami rozglądał się zdezorientowany po pomieszczeniu. Kiedy jego wzrok napotkał moją osobę uśmiechnął się szczęśliwy i wybiegł z pomieszczenia. To był... nie to nie możliwe, a jednak. To był Harry. Przecież mnie zostawił, nie potrzebował, wyrzucił... po co miałby wracać? Drzwi od pokoju lekko się uchylają, a po chwili podbiega do mnie jakiś niski, mężczyzna w kitlu.
-Jak się pani czuje?- spojrzał na mnie oczekująco podnosząc wzrok znad jakiegoś zeszyciku.
-Głowa mnie boli.-odkaszlnęłam słysząc swój chrapliwy głos.- I brzuch.- dopowiedziałam. A więc jestem w szpitalu, tylko dlaczego?
-Pamiętasz co się stało?- na swój lekko zgarbiony nos założył małe okrągłe okulary.
-Ja... nie, nie pamiętam.- chciałam sobie przypomnieć, ale w głowie szalała mi pustka.
 Zanotował coś w zeszycie i przyjrzał mi się z uwagą.
- Zemdlała pani.- oznajmił i powrócił do poprzedniej czynności. Zemdlałam. Jakie to dziwne słowo.
-Dlaczego?- spytałam. Dopiero po czasie zorientowałam się, że to pytanie było godne małej dziewczynki, która jest ciekawa każdego skrawka otaczającego ją świata. Tylko, że w tym momencie właśnie tak się czułam.
-Nie mam pojęcia.- wzruszył ramionami.- Pamiętasz jak się nazywasz?
-Veronica Smith.- on mnie ma za jakąś idiotkę, żebym nie pamiętała jak się nazywam?
-No dobrze, za godzinę przyjdzie po panią pielęgniarka i zaprowadzi na badania, niech pani trochę odpocznie.- kiwnęłam głową i ułożyłam się wygodnie na poduszce.- Jeszcze jedno. Przed salą czekają twoi przyjaciele, wpuścić ich? - niechętnie kiwnęłam głową i przymknęłam lekko oczy. Jestem taka zmęczona... ale jednocześnie ciekawa kto mnie odwiedzi. Do pomieszczenia wbiegła piątka chłopaków, w tym ON. Nie wiedziałam jak się zachować w jego towarzystwie. Wolałam jednak zachować spokój.
-Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Wszystko ok?- jakiś chłopak o blond włosach podbiegł do mojego łóżka i patrzył na mnie ze szczęściem? Chyba tak.
-Ja cię nie znam.- cofnęłam się trochę od chłopaka i podkuliłam nogi.
-Vici, nie żartuj sobie...- z drugiej strony mojego łóżka podszedł jakiś czarnuszek.
-O co wam do cholery chodzi?! Ja was nie znam! Dajcie mi święty spokój!- wstałam gwałtownie z łóżka, to nie był jednak dobry pomysł. Strasznie zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam na podłogę, no właśnie- prawie, bo ktoś mnie złapał. Podnoszę się z jego ramion i spoglądam na jego zaniepokojoną twarz. To ON. Cofnęłam się o krok w tył i ze łzami patrzyłam w jego zielone oczy.
-Jak mogłeś tak łatwo o mnie zapomnieć.- szepnęłam. Nie miałam zamiaru patrzeć na jego twarz. Wybaczyłabym mu, a tego w tej chwili nie chciałam. Wybiegłam z sali i szybkim krokiem przemierzałam kolejne korytarze.
-Gdzie jest to cholerne wyjście.- mruknęłam pod nosem i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Powinna być teraz pani na badaniach, a nie zwiedzać korytarze.- nie no! To znowu ten doktorek.
-Wiem, tylko... chyba trochę się zgubiłam...- lekko się zarumieniłam.


   

***




Sama nie wiem jak opisać to wszystko co się we mnie teraz dzieje. Te wszystkie wiadomości przekazane przez lekarza były ostatnią rzeczą, jaką bym się spodziewała.
-Miałabym do pana prośbę.- doktor odwrócił wzrok z powrotem na moją osobę.- Proszę nic nikomu nie mówić. Nie chciałabym żeby mieli przeze mnie problemy.
-Jeżeli sobie pani tego życzy, to oczywiście dotrzymamy tajemnicy. Nie musisz się tym martwić.- uśmiechnął się.
-Dziękuję.- mruknęłam wychodząc szybkim krokiem z gabinetu. Wróciłam niechętnie do pokoju, w którym miałam spędzić jeszcze jakiś czas. Tylko pytanie ile dla tego Shellera to jakiś czas? Kilka dni, tygodni, a może jeszcze dłużej? Oby nie...
Siadam na niezbyt wygodnym szpitalnym łóżku i zaczynam przeglądać swoją szafkę, która stała tuż obok. Za sobą usłyszałam ciche westchnienie, a co mnie tam niech nawet muchę połknie, jakoś mało mnie to obchodzi.
-Może zaczniemy od nowa? Jestem Zayn.- powiedział chyba Mulat, nie wiem nie mam ochoty na nich patrzeć
Chyba nie masz ochoty patrzeć na Niego?
Cicho...
-A ja jestem jakoś mało tym zainteresowana.- nałożyłam na uszy słuchawki, które jakimś cudem udało mi się znaleźć w tym bałaganie. Włączyłam losowe odtwarzanie, a po chwili usłyszałam spokojną melodię, do której dołączył delikatny, męski wokal...



***




Otwieram ciężkie powieki i rozglądam się po białym pomieszczeniu. Musiałam zasnąć, ponieważ nikogo z piątki chłopaków nie było w pokoju. I dobrze. Wstaje z niezbyt dużego, twardego łóżka i wychodzę na korytarz. Na małym, niebieskim krześle tuż przy drzwiach prowadzących do mojej sali siedzi dość wysoki brunet. Spojrzałam na ów osobę jeszcze raz i dostrzegłam te śliczne piwne oczy.
-Max!- wy piszczałam i wręcz rzuciłam się na chłopaka. Mocno wtuliłam twarz w jego tors i zaciągnęłam się jego zapachem. Uwielbiam te perfumy. Na początku był trochę niepewny i jakby trochę spięty, ale po paru sekundach przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie zamykając w żelaznym uścisku. Tego było mi trzeba. Potrzebowałam JEGO.
_________________________________________________________________________________

Bardzo krótki, wprowadzający do następnego rozdziału. Takie moje krótkie podsumowanie :)

A tak z zupełnie innej beczki. Oglądam rano (czyt. po 10) ,,American Got Talent'', a prowadzący zapowiada, że w tym odcinku gościnnie One Direction. Jak to ja wielki uśmiech na twarzy i bliska zawału czekam niecierpliwie na koniec eliminacji i czas ich występu. Moja mama oczywiście - jak to ona w czasie kiedy ja się napalam (bez skojarzeń) na ich występ zaczęła się ze mnie śmiać, oczywiście nie zwracając uwagi na jej komentarze słuchałam ,,Best Song Ever'' podśpiewując pod nosem kolejne wersy. Najlepsza była mina Louisa i Nialla kiedy pod koniec Zayn zbyt wysoko zaśpiewał końcówkę, a oni nie mogli wytrzymać ze śmiechu.

Dobra wracamy do rzeczywistości. Następny rozdział miałam już w dużej mierze napisany, ale uznałam, że jest nudny, do niczego i nic się w nim nie dzieje więc wyrwałam te parę kartek z zeszytu i zaczęłam wszystko od początku, ale całe szczęście ostatnio bardzo ciągnie mnie do pisania więc rozdział już niedługo i na pewno będzie dłuższy niż ten.

Miłego czekania ;)

poniedziałek, 21 lipca 2014

7. ,,Nie pozwól mi upaść''

Czy czuliście się kiedyś tak, że baliście się nadchodzącego dnia choć tak naprawdę nie wiedzieliście co was czeka? Mam tak od kilku dni. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie chce żeby ten weekend się zaczynał. Niestety, szczęście się do mnie nie uśmiecha. Zawsze uwielbiałam soboty, ale dziś przez tą cholerną kobiecą intuicję chce aby już się skończyła. Siedziałam tak jeszcze może z pięć minut i ruszyłam wolnym krokiem do wyjścia. Niechętnie otworzyłam drzwi i leniwym krokiem schodziłam po schodach co jakiś czas ziewając przeciągle. Od strony drzwi wejściowych usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam wzrok w ów stronę i doznałam szoku. CO.ON.TUTAJ.ROBI?!
Mój wewnętrzny głos krzyczał na mnie. ,,To twoja wina! Dlaczego nie posłuchałaś tej głupiej intuicji?! Teraz siedziałabyś w pokoju i nie miała byś problemów, a on nie wiedział by, że tutaj jesteś. Ale ty nie, bo po co?'' Ugh, zamknij się. Pobiegłam szybko do 'swojego' pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i skuliłam się w kącie.

* Perspektywa Liama *

Usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Liam, otwórz!- z salonu dobiegły mnie krzyki przyjaciół.
-A co? Wam dupy do sofy przyrosły, czy co?- mruknąłem odstawiając swój kubek z herbatą i skierowałem się do drzwi.
-Mogę w czymś pomóc?- spytałem na powitanie.
-Hej, ja do Victorii, jest?- spytał.
-A ty jesteś...- posłałem mu niepewne spojrzenie.
-O przepraszam. Gorg, chłopak Victorii.- uśmiechnął się przyjaźnie.- O cześć mała.- spojrzał przez moje ramie, na co od razu się odwróciłem napotykając zaspaną dziewczynę. Kiedy zobaczyła chłopaka jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości i uciekła z powrotem do pokoju. Odwróciłem z powrotem wzrok na gościa posyłając mu pełne niezrozumienia spojrzenie.
-Wy nic nie wiecie.- bardziej stwierdził niż spytał.- Vici, ona jest... była, zresztą sam już nie wiem... prostytutką.- szepnął, a ja nie dowierzałem, jak to ona?- Próbowałem ją z tego wyciągnąć, ale ona nie mogła przestać. Chciałem być cały czas koło niej, ale musiałem wyjechać za miasto, teraz jest pewnie na mnie zła.- posłał mi pełne smutku spojrzenie.- Mógłbym z nią porozmawiać?- dodał po krótkiej chwili.
-Tak, wejdź...-powiedziałem jeszcze z dużym szokiem.

Perspektywa Victorii *

Siedziałam w kącie pokoju przyciskając kolana mocno do brzucha, a z oczu leciały mi pojedyncze łzy. Hałas na korytarzu mówił tylko jedno- ktoś tutaj idzie. Zadowolona z zatrzaśniętych drzwi obserwowałam ruszającą się klamkę.
-Victoria otwórz...- ten głos, zadrżałam.- proszę, porozmawiajmy. Kochanie?- spytał łagodnie. Gwałtownie wstałam z miejsca wściekła podchodząc do drzwi i je otwierając.
-Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj, rozumiesz?!- wrzasnęłam.- Nie masz prawa, nie masz prawa od tych trzech pieprzonych miesięcy, które musiałam przesiadywać w tym gównie!- krzyknęłam.- Za Lily! Za co? Dlaczego?- łkałam i biłam go po klatce piersiowej.
-Zamknij się rozumiesz?- szepnął mi do ucha.- Albo spotka cię to samo co twoją kochaną Lil.
-No to na co jeszcze czekasz kurwa?! Dalej! Tu i teraz!- szczerze? Chciałam żeby to zrobił, miałam już dość wszystkiego. Chwycił mnie za ramie i spojrzał wściekle prosto w oczy.
-Jeszcze raz mi uciekniesz, a twoje życzenie się spełni.- szepnął.- A teraz się pakuj i jazda do wozu, a powiedz tylko temu chłoptasiowi prawdę, a on jak i jego kumple...-przejechał palcem po szyi.- kaput.- otworzył szeroko oczy po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju. Zrobi coś chłopakom... O Boże! Tylko nie to! Wyjęłam z pod łóżka walizkę i zaczęłam wrzucać do niej wszystkie swoje rzeczy. W trakcie zapinania torby usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przestraszona dopięłam suwak i uchyliłam niepewnie drzwi. Widząc zmartwione twarze przyjaciół uśmiechnęłam się delikatnie.
-Vici, o co tutaj chodzi? Jaka Lily? Dlaczego on chce coś ci zrobić?- Louis zaczął sypać pytaniami, a ja nie wiedziałam co im powiedzieć.
-Za dużo pytań Lou.- powiedziałam szybko odwracając wzrok od całej piątki.
-Spójrz na mnie.- usłyszałam cichy głos Nialla. Chwycił delikatnie mój podbródek i podniósł go zmuszając mnie do spojrzenia mu prosto w jego niebieskie oczy.
-Martwimy się o ciebie po prostu mała.- usłyszałam za sobą opanowany głos Zayna.
-Dziękuję i nie zapomnę wam tego do końca życia, ale ta cała sytuacja jest zbyt skomplikowana.- posłałam im przepraszające spojrzenie.
-To nam to wytłumacz.- poprosił Louis siadając na łóżku. Westchnęłam cicho. Próbowałam ogarnąć wszystkie myśli w głowie co nie było takim łatwym zadaniem.
-Najpierw sama musiałabym to zrozumieć.- odparłam zgodnie z prawdą.
-Skarbie, choć już.- w gardle stanęła mi ogromnych wielkości gula, a w oczach zebrały się łzy. Moim ciałem ogarnęły nieprzyjemne drgawki, a przed oczami nastała ciemność. Czy ja oślepłam? Słyszałam pojedyncze wyrazy, które nie chciały złożyć się w spólną całość. Ktoś potrząsnął moim ciałem, ale to mnie już nie obchodziło, byłam gdzieś indziej. W miejscu gdzie pierwszy raz byłam szczęśliwa po śmierci rodziców.

Do moich uszu doszedł cichy dźwięk pukania. 
-Proszę.- powiedziałam ledwo słyszalnie. Drzwi lekko się uchyliły, a do pomieszczenia wszedł blondyn o miodowych oczach. Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Nie odwzajemniłam tego gestu, nie potrafiłam już.
-Cześć, jestem Max, a ty?- usiadł na skraju łóżka, na co jeszcze bardziej się skuliłam.
-Co tutaj robisz?- zignorowałam jego pytanie. 
-Jestem synem Ann.- podniosłam na niego swój wzrok. Uśmiechnęłam się smutno i jeszcze bardziej wtuliłam w poduszkę.
-Przyniosłem ci coś do jedzenia, ponoć lubisz sałatki. Przyniosłem ci owocową może polubisz.- zaczął wyjmować jakieś pudełka z torby, której wcześniej nie zauważyłam.
-Już nie lubię.- odparłam niezbyt miło i zamknęłam oczy. Mama je lubiła...
-To może przynieść ci coś innego? W stołówce jest duży wybór, powiedz co chcesz, a zaraz ci przyniosę.- mówił jak nakręcony. 
-Chce żebyście przestali udawać, że wam na mnie zależy.- powiedziałam cicho wciąż nie otwierając oczu.- Nie lubię kłamstwa i Anna dobrze o tym wie, ale wciąż to robi.- wymruczałam w poduszkę.
-Naprawdę jesteś dla niej ważna, w domu ciągle o tobie opowiada.- odparł.
-Nie.- powiedziałam szybko, a na potwierdzenie swoich słów pokręciłam energicznie głową.- To jest litość, a ja jej nie potrzebuję.- odwróciłam się na drugi bok dając chłopakowi do zrozumienia, że rozmowa jest już skończona. Za plecami usłyszałam ciche westchnienie po czym on wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju.

* Następnego dnia *

-Cześć bezimienna.- do mojego pokoju wtargnął wysoki brunet. Uciekłam na moje łóżko podkulając pod siebie nogi. Ze strachem przypatrywałam się poczynaniom chłopaka. Nic nie robił, po prostu stał i się na mnie gapił. 
-Nie patrz się tak na mnie.- szepnęłam i odwróciłam od niego wzrok. 
-Jestem Gorg, kolega Maxa. Znasz go już?- pokiwałam niechętnie głową.- On nie mógł dzisiaj przyjść. Poprosił mnie żebym go zastąpił.- wypuścił powietrze ze świstem.- Kurde no.- podniósł lekko głos na co podskoczyłam ze strachu. Spojrzałam w jego stronę. Chłopak wpatrywał się w swój telefon z wyraźnym niezadowoleniem.- A już cię polubiłem.- wymamrotał niewyraźnie pod nosem.- Jesteś jedyną dziewczyną co wciąż nie gada i mam cię zostawić? Mogę sobie zrobić chociaż z tobą zdjęcie? Chcę mieć na pamiątkę, że taka osoba istnieje.- zagryzłam dolną wargę. Pokiwałam ledwo zauważalnie głową na 'tak'. Gorg przysiadł się koło mnie i delikatnie objął mnie ramieniem. Wyciągnął rękę z telefonem i po chwili było słychać charakterystyczny dźwięk migawki aparatu.
-Ślicznie wyszłaś. Spójrz.- pokazał mi zdjęcie.
-Kłamać to ty umiesz.- przyglądałam się swojej bladej twarzy i podkrążonym oczom.- Wyglądam jak zombie. Jak nie gorzej.- dotknęłam opuszkami palców swojego policzka i pokręciłam z politowaniem głową.
-Jesteś po prostu wymęczona i musisz coś zjeść. Choć.- wstał gwałtownie i wyciągnął w moją stronę rękę. Niepewnie chwyciłam jego dłoń i wstałam z wygodnego łóżka.

     ~*~

Nadal nie wiem po co mnie tutaj zabrał, ale po tym jak poczułam te wszystkie niesamowite zapachy miałam ochotę dziękować mu na kolanach. Usiadłam przy jednym ze stolików i przyglądałam się pomieszczeniu. Beżowe ściany, jasne panele i dużo okien. Usadowiłam się wygodniej na krześle i spojrzałam w stronę lady gdzie stał brunet. Odwróciłam od niego wzrok na swoje splecione palce. Dlaczego on mi pomaga, przecież mógłby mnie ignorować tak jak większość tutaj. Westchnęłam cicho. Usłyszałam głośny stukot obcasów. 
-Cześć mała szmato.- do moich uszu dobiegł przesłodzony głos Loren. 
-Dziwka się odzywa.- bąknęłam sama do siebie, ale najwyraźniej usłyszała bo podeszła bliżej mnie i przyłożyła swój palec do mojego policzka wbijając w niego swój długi pomalowany na oczojebny róż paznokieć.
-Jak mnie nazwałaś?- powiedziała z wściekłością.- Kurwa pytam się o coś!- wrzasnęła tak głośno, że kilkanaście par oczu przebywających w tym pomieszczeniu posłało mi współczujące spojrzenie.
-Och Loren nie wiedziałam, że masz takie problemy ze słuchem, trzeba by było coś z tym zrobić, nie sądzisz?- uśmiechnęłam się słodko i zamrugałam kilkakrotnie powiekami żeby dodać lepszego efektu. Nigdy nie potrafiła ukrywać emocji, była wściekła i to tak na maksa. Z satysfakcją wstałam od stołu i podeszłam do stojącego niedaleko Gorga. Przyglądał mi się z wyraźnym podziwem.
-Wow. To było...wow.- zrobił wielkie oczy.
-Twój zasób słownictwa mnie onieśmiela.- odebrałam od niego moją porcję kurczaka z warzywami i usadowiłam swoje zacne cztery litery na krześle stojącym nieopodal. Zjadłam szybko swoją porcję i oddałam talerz kucharce. Nie zastanawiając się gdzie wywiało mojego towarzysza wróciłam do swojego pokoju. Podeszłam do małej półki i z pomiędzy książek wygrzebałam starannie zapakowaną kopertę. Ostrożnie ją otworzyłam i siadając na rogu łóżka zagłębiłam się w czytaniu.

                                                                                                          Londyn, 18.07.2010 r.
Droga Victorio!

Cześć! Mam nadzieję, że dajesz sobie radę. Sama nie wiem do końca co chcę ci napisać w tym liście, ale obiecałam, że będę do ciebie pisać raz w tygodniu i tej obietnicy dotrzymam. 
Harry wziął udział w xFactorze i wiesz co? Przeszedł dalej! Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z niego dumna! Jest jeden, chyba duży problem...  cały czas o ciebie wypytuje. Polubił cię. Bardzo. Chciał nawet ostatnio do ciebie przyjść, ale nie wiem czy to jest dobry pomysł. 
Ale dość o Harrym! Mi przecież ciebie też brakuje... Tyle razy chciałam ciebie z tam tond zabrać. Dobrze jednak wiesz jaką mam teraz sytuację. 
Ostatnio był u mnie. Nie zgodziłam się żeby wrócił. Za dużo mnie to kosztowało i wystarczająco dużo jak na swój wiek przeszedł mój brat. Nie chce narażać go znowu na jego towarzystwo. 
Za trzy dni kolejny występ Harrego. Mam nadzieję, że przejdzie. Dobrze wiesz jak bardzo jest zdolny. Nie wiem po kim ma zdolności wokalne, bo na pewno nie po mnie. Może od kogoś z dalszej rodziny? Nieważne. 
Tęsknie bardzo, bardzo mocno.

                                                                                                                     Buziaki

                                                                                                                                            Gemma Styles

Uśmiechnęłam się na samą myśl o przyjaciółce. 
Schowałam kartkę z powrotem do koperty i włożyłam do małej szafki przy łóżku. Przez dłuższy czas zastanawiałam się co ze sobą począć aż doszłam do wniosku, że wypadało by odpisać przyjaciółce. Przeszukałam cały pokój w poszukiwaniu jakiejś kartki. Na marne. Wypuściłam powietrze ze świstem układając w głowie plan przedostania się do pokoju pani Ann. Niechętnie nacisnęłam klamkę, ale natychmiastowo ją puściłam. Stałam przed drzwiami i wlepiałam w nie swój przenikliwy wzrok. Raz kozi śmierć. Zdecydowanym ruchem ręki otworzyłam duży prostokąt, który był jedyną przeszkodą przed znalezieniem się na korytarzu. Stawiając ostrożnie kroki i starając się ignorować ciekawskie spojrzenia dotarłam w końcu pod białe, oszklone drzwi. Delikatnie zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Po chwili przede mną stał wysoki blondyn. Super. Jak on miał? Matt, nie. Max!
-O cześć!- uśmiechnął się radośnie.
-Um... hej.- mruknęłam nie odwzajemniając jego entuzjazmu.- Przyszłam do Ann. Jest?- włożyłam ręce do moich czarnych rurek. Chłopak pokiwał tylko głową i wpuścił mnie do środka.
-Cześć skarbie!- do moich uszu dobiegł radosny głos, a zaraz zza drzwi prowadzących zapewne do jednej z sypialni wyłoniła się drobna, niska czterdziestoletnia kobieta. Jej twarz jak zwykle gościł szeroki uśmiech, a w oczach migotały wesołe ogniki.- Jak się cieszę, że w końcu wyłoniłaś się z tego swojego lokum. Już myślałam, że spędzisz tam resztę swojego życia. Ale dobrze, dobrze. Jesteś jeszcze młodziutka. No, ale ja tutaj gadam i gadam, a pewnie masz ciekawsze rzeczy do roboty. Mów mi co chciałaś dziecko.- uśmiechnęła się serdecznie.
-Ja tylko jakąś kartkę chciałam.- wydukałam.
-Kartkę? A na co ci kartka dziecko? Chyba, że zamierzasz pisać list miłosny do ukochanego. Och! To już zupełnie inna sprawa.- zachichotałam cicho pod nosem i pokręciłam głową z niedowierzania. 
-Nie pani Ann. Chciałam napisać list, ale do przyjaciółki. Muszę w nim pogratulować występu Harrego w xFactorze.- tak. Często opowiadałam tej kobiecie o Gemmie, Harrym, no i oczywiście o Kubie. Godzinami mogłam wspominać o naszych głupich pomysłach, które później kończyły się dwutygodniowym szlabanem. Jednak zawsze było warto.
-Było tak od razu!  Wiesz, z twoich opowieści wnioskuje, że byliście sobie z Harrym bardzo bliscy. Nie zdziwiła bym się gdybyś za jakiś czas przyszła do mnie i osobiście przedstawiła swojego chłoptasia.- zaszczebiotała. 
-Nie Ann to tylko przyjaciel. Wątpię żeby było między nami coś więcej. Zwłaszcza, że dawno go już nie widziałam. Zresztą Gemma też tutaj dawno nie zaglądała, no ale nie dziwię jej się. Ostatnio ma dużo na głowie. Zresztą, nieważne.- sprostowałam.
-Zaproś ich.- odparła stanowczo.- W przyszły wtorek są dni odwiedzin. Ty się ucieszysz jak oni przyjdą, a i ja w końcu będę mogła poznać tego twojego Harrego.- zachichotałam pod nosem posyłając kobiecie ciepły uśmiech. Ona czasami potrafi być naprawdę niemożliwa. Odebrałam od niej plik kartek i wyszłam z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju. Na odchodne mówiąc zwykłe ,,Pa''. 

* Kilka dni później w domu Gemmy i Harrego *

-Gemma! List do ciebie!- wysoki brunet wkroczył do salonu i wręczył siostrze pocztę.

-Dzięki.- posłała mu wesoły uśmiech i wzięła się za otwieranie.- Co to może być...- wymruczała pod nosem i wyjęła białą kartkę.- Droga Gemmo!- przeczytała na głos nagłówek.- Wow, jak oficjalnie.- zachichotała.
-Dalej czytaj.-zniecierpliwiony loczek usiadł na oparciu fotela i przybliżył głowę do kartki chcąc jak najwięcej zobaczyć.
-Ok, ok.- odsunęła list od Harrego.- Cieszę się, że napisałaś. Nawet nie masz pojęcia jak tutaj jest nudno! Niby jest tu wiele osób z którymi mogłabym się poznać, ale po co? Nieważne... Długo myślałam czy zrobię dobrze pisząc to. Raz kozi śmierć. W sobotę są takie jakby ''dni otwarte'' jeżeli mielibyście ochotę, przyjedźcie. Wszystko zaczyna się od dziewiątej rano, ale proszę. Nie przychodźcie tak wcześnie. Twoja Veronica. Ps. Pozdrów Hazze.- po przeczytaniu nastała cisza. Nikt nie wiedział co zrobić, z jednej strony cieszyli się, że będą mogli zobaczyć się z przyjaciółką, z drugiej mieli mnóstwo pytań i zero odpowiedzi.

* Sobota. W domu dziecka. *

Ciche pukanie rozniosło się po pokoju. Nosz cholera!
-Dajcie mi wszyscy święty spokój!- zaszlochałam w poduszkę.
-Veronica wpuść mnie. Proszę...- jeszcze tego tu brakowało.
-Nigdzie nie idę!- zaprotestowałam od razu po otwarciu drzwi. 
-Przecież ci nie każe.- wzruszył ramionami i usiadł na łóżku.
-To po co przyszedłeś?
-Chciałem... chciałem powiedzieć ci cześć.- uśmiechnął się.
-Aha to... cześć.- dobra, nie wiem o co mu chodzi, ale wiem jedno. Jest mi strasznie niezręcznie.
-Płakałaś?- czemu on się tak patrzy? Ja się chyba boję...
-Może.- otarłam strużkę słonej cieczy z mojej twarzy i uśmiechnęłam się do chłopaka. Odwzajemnił ten geścik, a mi się zrobiło tak jakoś miło.
-To nie rób tego więcej. O wiele ładniej wyglądasz kiedy się uśmiechasz.- dobra, takie teksty to nie do mnie! 
-A tak zmieniając temat, widziałeś może gdzieś taką dość wysoką dziewczynę, takie coś typu rude włosy i chłopaka, który... ma kręcone włosy!- ja mistrzyni opisywania.
-Wiesz... dość dużo tutaj takich kolesi, ale niedawno widziałem tutaj taką dziewczynę. Była gdzieś koło stołówki.- wyjaśnił szybko.
-Dziękuję!- wręcz krzyknęłam podnosząc się z szybkością światła z łóżka i obdarowując chłopaka buziakiem w policzek.- Pa Max!- wychyliłam się zza drzwi przypominając sobie o chłopaku wciąż siedzącym w moim pokoju. 
Biegłam ile sił w nogach modląc się w duchu żeby dziewczyna była gdzieś w pobliżu stołówki. Co chwilę kogoś potrącałam krzycząc za sobą wyłącznie ''przepraszam''. Kiedy w końcu dotarłam w upragnione miejsce okazało się, że rudowłosej nigdzie nie ma. Myśląc, że poniosłam klęskę wolnym krokiem zmierzałam z powrotem do swojego pokoju. 
Jak ja mogłam być aż taka głupia? Komu by się chciało jechać tutaj tyle czasu, żeby się ze mną spotkać? Prawda jest taka, że nikomu. Nie byłam warta tego żeby ktoś marnował na mnie tyle czasu. Westchnęłam cichutko pod nosem i otworzyłam już tak dobrze znane mi drzwi. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam postać siedzącą na małym drewnianym taboreciku, który zazwyczaj jest stosowany jako mały stolik na herbatę lub książkę.
-Czego chcesz?!- warknęłam do postaci. 
-Może tak na początku dzień dobry?- uśmiechnął się łobuzersko. Podeszłam bliżej chłopaka i spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Kiedyś dała bym wszystko, żebym mogła się w nie wpatrywać. Uwielbiałam ten stan kiedy traciłam poczucie czasu. Nadal by tak było, ale jak to się mówi: ,,było i minęło''. 
-Wolę nie.- rzuciłam w jego stronę wściekłe spojrzenie. Zdenerwowana zaczęłam krążyć po pokoju próbując to wszystko ogarnąć.
-Przestań.- mruknął.- Zaraz mi się w głowie zacznie kręcić.- zaśmiał się jakby powiedział nie wiadomo jak świetny dowcip. 
-Może stracił byś przytomność i ze spokojem mogłabym zrzucić cię z okna.- z nadzieją spojrzałam na podwórko, które znajdowało się dwa piętra niżej. 
-Ha ha.- jego sarkastyczny ton jeszcze bardziej mnie rozzłościł, ale nie miałam już siły, a tym bardziej ochoty żeby się z nim sprzeczać.
-Po co tutaj przyjechałeś?- zacisnęłam dłonie w pięści próbując rozładować złość.
-Pogadać.- jego wyraz twarzy momentalnie spoważniał. Jego oczy pociemniały i wywiercały we mnie ogromną dziurą. Coś się dzieje...
-Już do tego nie wracam.- powiedziałam stanowczo i usiadłam na krześle pod oknem wpatrując się w chłopaka. O nie mój drogi. Ja też potrafię stawiać na swoim.
-Cholera Veronica!-  wstał gwałtownie kopiąc przy okazji taboret, który z hukiem odbił się od ściany i już ze złamaną nogą wylądował na podłodze. Szkoda, lubiłam go...
-Nie krzycz.- powiedziałam spokojnie.- Nie jesteśmy tutaj sami. Chyba nie chcesz żeby ktoś tutaj przyszedł.
-I tak wiem, że TO masz.- syknął po czym wyszedł wściekły z pomieszczenia. 
-Vici...- spojrzałam na zmartwionego chłopaka stojącego w progu.- Wszystko dobrze?- tak, a oczy to mi się pocą. Wstałam z krzesła ocierając wilgotne policzki i podchodząc do chłopaka. Wtuliłam się delikatnie w jego ciało. Jego dłoń delikatnie wplątywała mi się w włosy, a on raz po raz szeptał mi ciche ,,wszystko będzie dobrze''.
-Max...-wyszeptałam.
-Słucham cię Vici.- odsunął się ode mnie delikatnie.
-Nie pozwól mi upaść...

Tydzień po tygodniu Michigen udowadniał mi, że mogę mu zaufać. Pewnego dnia przyszedł do mnie, był wyraźnie zdenerwowany...
-Cześć Max, stało się coś?- spojrzałam na zmartwioną twarz przyjaciela.
-Nie...- podszedł do mnie i złożył na policzku delikatny pocałunek. No tak, jakby mogło się odbyć bez jego standardowego 'dzień dobry'.
-Jedziesz dzisiaj do miasta?- posłałam mu ciepły uśmiech i próbowałam odłożyć trzymaną przeze mnie książkę na półkę.
-Nawet o tym jeszcze nie myślałem, a co? Chciałaś coś?- usiadł na jeszcze nie posłanym łóżku i przyglądał się moim zmaganiom. Dlaczego ta półka jest tak wysoko? A może prędzej, dlaczego ja jestem taka niska?- Daj pomogę ci.-  podszedł do mnie i stojąc za mną wyjął z mojej ręki lekturę i odłożył na 'jej miejsce'.
-Dziękuję.- odwróciłam się w jego stronę, a widząc jak blisko mnie stoi oblałam się soczystym rumieńcem. Ominęłam chłopaka i usiadłam na krześle, a Max chichotając pod nosem wrócił na swoje poprzednie miejsce.- I z czego rechoczesz?- rzuciłam w jego stronę poduszką, która trafiła prosto w jego głowę. Widząc jego minę wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Dobra.- powiedziałam po tym jak udało mi się już trochę opanować.- Chciałam jechać do miasta i coś kupić, no i dawno już mnie tam nie było niech sobie ludzie przypomną jak wyglądam.- zaśmiałam się.
-To cię podwiozę. Bądź gotowa za pół godziny.- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju.

Będąc gotowa już po dziesięciu minutach nie miałam pojęcia co zrobić z pozostałymi dwudziestoma. Krążąc po pokoju w moich dżinsowych krótkich spodenkach i białej zwiewnej bluzce wpakowałam do małej, beżowej torebki trzy listy. Miałam je już dawno wysłać, ale nie miałam do tego chęci, ani czasu.
-Mogłaś mnie zawołać, a nie stoisz tak sama w pokoju.- podskoczyłam ze strachu odwracając się twarzą do przyjaciela.
-Weź tak ludzi nie strasz.- zaśmiałam się i chwyciłam wyciągniętą dłoń chłopaka.







Od tygodnia ja i Max, Max i ja. Teraz tak można o nas mówić. Nie czuję się jakoś szczególnie... jest tak samo, może tylko On dał mi trochę lekkości i już się na dem nom nie wyżywa. Może trochę bardziej kolorowo? Nie, to na pewno nie... Bóg aż tak bardzo nie jest dla mnie łaskawy... 
Listy... od dawna nie dostałam ani jednego... zapomniała o mnie? Zapomniała o obietnicy...
Harry... ma nowych przyjaciół... już mnie nie potrzebuje... śpiewa, ślicznie śpiewa... jestem z niego dumna, szkoda, że nie mogę mu tego powiedzieć wprost...
Zaufanie... darzę nim tylko jedną osobę. Max...







Dzisiaj podjęłam ważną decyzję. Wyprowadzam się. Pani Ann chyba ze sto razy pytała czy jestem pewna tej decyzji. Nie wiem... Niczego w życiu nie jesteśmy pewni, ale ufam Max'owi i chcę zaryzykować. Chcę to zrobić dla niego...







Dwa tygodnie... mało... niby jest lepiej, ale nie dobrze... Chłopak jest moim wsparciem pomaga mi... Czegoś mi jednak brakuje... Może to Harry... może Gemma... albo po prostu świadomość, że nie dostaję już listów... dzięki nim czułam się ważna, potrzebna... wiedziałam, że mam kogoś kto jest w stanie zrobić dla mnie wszystko... Teraz jestem sama... nie żeby Max i ja, ja i Max się skończyło... Po prostu tego nie czuję... już mu tak nie ufam. Próbowałam, chciałam to zmienić... nie mogę... 







Znowu krzyk, stłuczone szkło i zniszczone meble, przecież tylko wyszłam po kawę... Spojrzałam na zakrwawioną rękę, boli... usiadłam w kąciku kuchni i zaczęłam cicho płakać... chciałam od niego uciec, uwolnić się, nie mogłam... był jak narkotyk, a najgorsze było to, że go kocham...
-Znowu ryczysz?- ostatnie słowa, więcej nie pamiętam...








Ciemność, przerażająca, ale jednocześnie uspokaja... 
Cisza, niepokojąca, ale koi...
I nagle szum, coś się przewraca, a ja przerażona... zwijam się w kłębek i czekam... ale na co? Nie wiem... ''Uważaj'' kobiecy szept jest blisko, za blisko... pisk strachu wyrywa mi się nie chciany...
''Jestem Lily'' znowu ten głos... ''Proszę, nie krzycz, głowa mi pęka całą noc nie spałam'' śmieje się jakby ze smutkiem, ale czy można się smutno śmiać? 
''Co tutaj robisz?'' teraz ja szepczę, niech będzie cisza, to uspokaja
''Sama się nie długo dowiesz... ''
_________________________________________________________________________________


Co mam tu powiedzieć... może na początku dziękuję i przepraszam. Potrzebowałam tej przerwy i to bardzo. 
Jestem też na siebie cholernie zła, bo wiele razy mówiłam sobie ''weź się w garść i napisz coś w reszcie'', ale kiedy kładłam ręce na klawiaturze wszystkie pomysły na dalsze losy pryskały jak bańka mydlana. 
Ten rozdział chciałam już wstawić w sobotę, ale miałam niespodziewany weekendowy wyjazd na biwak więc plany się trochę pokomplikowały.
Co do rozdziału... nie jest taki jaki bym chciała, ale ocenę pozostawiam wam.
Chcę wam również podziękować za to, że odwiedzaliście mojego bloga mimo, że nie dodawałam żadnego nowego wpisu.
To będzie już wszystko, nie chcę, żebyście się zanudzili. Następny rozdział mam już napisany więc możecie się go spodziewać w każdej chwili, a teraz przepraszam. Idę szukać chusteczek i będę oglądać romansidła.
Do zobaczenia! 

niedziela, 8 czerwca 2014

Cześć :)
Jejku, ale mnie długo tutaj nie było...
Na szczęście mam już napisany 7 rozdział i niedługo (kiedy skończę 8- chcę mieć coś na zapas) wrócę do was :)
Mogę wam zdradzić, że w następnych rozdziałach będzie trochę dziwnie? Tak, chyba to dobre określenie. Już niedługo ( bo 17.06.) będę miała większy luz w szkole więc czasu na pisanie będzie dużo, teraz poprawki i starania, żeby wypaść na koniec jak najlepiej, więc ciągle nauka, nauka i nauka...
POMOCY!!! Mózg mi się topi :(

piątek, 14 marca 2014

ZAWIESZAM!!!

Przepraszam, ale nie mam czasu, ani weny na pisanie. Chciałabym też napisać kilka rozdziałów do przodu żebyście nie musiały tak długo czekać. Później bym tylko dodała i już... Mam też wrażenie, że nikt tego nie czyta, choć pokazuje mi, że mam kilka tam wyświetleń, to nikt nie komentuje i nie wiem czy robię to dobrze, czy nie. Czy mam coś zmienić. Myślałam też żeby usunąć bloga, ale nie wiem, zastanowię się jeszcze. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i mi to wybaczycie.
No i pamiętajcie Koffam was :***

niedziela, 16 lutego 2014

Prośba

Mam do was taką prośbę o wsparcie. Mogłybyście polubić piosenkę naszych chłopców na tej stronie na facebook'u?
https://www.facebook.com/eskaTV/app_558655510851007
Mają prowadzenie, ale pokarzmy że Directionerek stać na więcej!!!

czwartek, 13 lutego 2014

6. ,,Zaczynamy od początku...''

Ciemność, znów ta okropna ciemność, która pochłania mnie w całości. Próbuję wstać, albo chociaż doczołgać się do miejsca, w którym świeci chociaż mały promyk. Na marne. Ból, okropne pieczenie całego ciała. Ucisk w lewej nodze i metaliczny posmak w ustach. Spoglądam na moje bose stopy, a widok jaki doznaje doprawia mnie o mdłości i jeszcze większe obrzydzenie niż do tych czas. Odwróciłam szybko wzrok i przymknęłam mocno powieki. Chciałam się obudzić, przecież to tylko sen, tak naprawdę mnie tu nie ma, to się nie dzieje. No dalej! Otwieraj te oczy! Do cholery! Wypuście mnie z tond! Po moim ciele przeszła fala gorąca, a do nosa doszła dusząca woń. Z trudem łapałam kolejne porcje powietrza.
-Chciałaś nam uciec, tak? To teraz pocierpisz sobie jeszcze bardziej!- poczułam mocne uderzenie w brzuch, a z moich ust  zaczęła wypływać szkarłatna ciecz, którą po chwili zaczęłam się dusić.
-Pro...proszę przestań.- załkałam kuląc się na zimnej posadce. Do moich uszu doszedł głośny śmiech, a na swoim ciele poczułam kolejne kopnięcia i ciosy.
-Gorg! Wystarczy już!- usłyszałam donośny krzyk, który wypełnił całe pomieszczenie. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Po moim policzku spłynęła łza, a za nią następna i kolejna mocząc moje i tak już zepsute ubrania. Mężczyzna podszedł do mnie powoli i nachylił się nad moim zdrętwiałym ciałem.
-Masz szczęście skarbie, ale następnym razem już ci się nie upiecze.- założył zagubiony kosmyk włosów za moje ucho, przez co przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Z pogardą spojrzałam na jego obrzydliwą twarz, po czym na niego naplułam.
-Pieprz się.- wysyczałam ze złością i odwróciłam od niego wzrok.
-Chętnie, ale tylko z tobą.- mogę się założyć, że teraz na jego twarzy zagościł wredny uśmieszek. 
-Gorg!- usłyszałam kolejny krzyk.- wyjdź.- powiedział już spokojnie. Mężczyzna poprzeklinał jeszcze cicho pod nosem po czym wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałam kroki, które zbliżały się do mnie.
-Nawet nie próbuj do mnie podchodzić.-wychrypiałam, a z mojej buzi znowu pociekła krew.
-Victoria, musimy pogadać.- powiedział stanowczo.
-Nie mamy o czym!- krzyknęłam i gwałtownie wstałam, co nie było dobrym pomysłem. Ogromny ból w lewej nodze nasilił się, a ja z hukiem opadłam na podłogę.- Co chcesz się pałać w tym jak bardzo mnie skrzywdziłeś? Chcesz wiedzieć jak bardzo mnie to boli? Chcesz żebym ci wyznała, że nikomu nie zaufam już w stu procentach?!- poczołgałam się w kąt pomieszczenia i załkałam cicho.- Tego chcesz?- szepnęłam i wbiłam w niego swój wzrok.- Cholernie mnie to boli! Zaufałam ci! Czułam się przy tobie bezpieczna,a ty to wykorzystałeś! Pierwszy raz od dłuższego czasu byłam szczęśliwa! Myślałam, że wszystko się w końcu poukłada, będzie normalnie.- zaśmiałam się ze swojej głupoty.- Udało mi się w końcu wydostać z tego piekła, poznałam tych cudownych chłopaków, których w cale nie obchodziło kim tak na prawdę jestem. Niestety. Jak to zawsze coś musiało się spieprzyć i znowu jestem tu. Miałam taką małą nadzieję. Nadzieję, że zacznę od początku, spróbuję o tym zapomnieć i żyć jakby to się w ogóle nie wydarzyło, i kto wie? Może zdołała bym zaufać tej bandzie dziwaków?- uśmiechnęłam się na samą myśl o moich nowych znajomych. Mój towarzysz westchnął ciężko tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. 
-Victoria, posłuchaj... proszę.- mówił cicho i z nadzieją. Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co bym miała mu powiedzieć.- Pamiętasz jak kilka dni przed tym jak cię tutaj zabrałem zacząłem się ,,zmieniać''?- pokiwałam delikatnie głową.- Nie chciałem tego. Nadal żałuję, że odważyłem się ciebie uderzyć, ale myślałem, że jak będę to robił znienawidzisz mnie.- usiadł koło mnie i uśmiechnął się smutno.- Miałem nadzieję, że odejdziesz ode mnie i nie będę musiał cię tutaj zabierać. Naprawdę przepraszam, ale nie miałem wyjścia. Gdybym mógł cofnąć czas na pewno załatwił bym to jakoś inaczej. Ja... ja nadal cię kocham Victoria.- spojrzałam na niego z szokiem, ale jego obraz zaczął mi się rozmazywać. W tle słyszałam tylko jak echo ,,Kocham cię Victoria''.

* Perspektywa Harrego *

Boję się, że to co mi powiedziała Vici to nie cała prawda. Po tym jak przerażona weszła do domu mocno trzymając się przy Zaynie czułem, że jest coś jeszcze. Zapukałem do drzwi pokoju dziewczyny, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Nacisnąłem delikatnie klamkę i zajrzałem do pomieszczenia. Widok jaki doznałem sprawił, że zrobiło mi się słabo. Dziewczyna właśnie leżała na łóżku i dusiła się swoją krwią. Zbiegłem szybko po schodach do salonu i spanikowany patrzyłem po twarzach przyjaciół.

* Perspektywa Louisa *

Siedzieliśmy całą piątką na kanapie i oglądaliśmy film, no może nie koniecznie wszyscy, Harrego gdzieś wywiało. O wilku mowa. Przyjaciel zbiegł po schodach z wystraszonym wyrazem twarzy i patrzył się na każdego po kolei.
-Co się stało?- jako pierwszy spytał Liam, no bo jakby inaczej.
-Bo ona... tam... ja nie wiem jak...- zaczął się okropnie jąkać. Nie chcąc dużej czekać zerwałem się z miejsca i pobiegłem do pokoju dziewczyny. Sam nie wiem jak nazwać to co tam zobaczyłem. Podbiegłem do łóżka i zacząłem lekko szturchać Victorię żeby się obudziła.
-Przynieście miskę z wodą!- rozkazałem nawet nie patrząc na chłopaków.- I ręcznik!- dodałem szybko. Dziewczyna poruszała się niespokojnie mrucząc coś pod nosem. Przysłuchałem się.
-On mnie kocha...- wyszeptała, a po jej policzku spłynęła samotna łza. 
-Masz miskę, no i ręcznik.- odebrałem rzeczy od Zayna i wytarłem twarz dziewczyny białym materiałem. Victoria zerwała się nagle z miejsca. Jej oddech był ciężki, a spojrzenie nie mogło znaleźć jednego spokojnego punktu. Zeszła z łóżka i skierowała się do wyjścia z pokoju.
-Vici, gdzie idziesz?- dopiero teraz dziewczyna zwróciła na mnie uwagę. Jej smutne i zagubione oczy wpatrywały się we mnie zdezorientowane.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyszła z pomieszczenia.

* Perspektywa Victorii *

Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Od kąt z tam tond uciekłam w nocy często zdarzają mi się sny związane z tamtym miejscem, ale nigdy żaden nie był aż tak realistyczny. Jeszcze ta krew. Przekroczyłam próg łazienki i podeszłam do umywalki. Starannie obmyłam twarz i zęby. To wszystko mnie już przerasta. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie wrócić z powrotem do Polski. Tylko uciekanie od problemów nie oznacza ich końca...

* miesiąc później *

Zima minęła dość szybko, jest już styczeń chociaż można by powiedzieć, że niedawno jeszcze padał z nieba puszysty, biały śnieg. Przez ten czas cały czas przesiadywałam w 'swoim' pokoju. Dzięki temu nie miałam też żadnych kłopotów, ani nie narażałam na nic moich przyjaciół, tak osobiście, sama przed sobą mogę przyznać, że ta piątka nie całkiem normalnych chłopaków stała się dla mnie na prawdę ważna. Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Pewnie chcą sprawdzić czy jeszcze żyję. Robią tak przynajmniej dwa razy dziennie.
-Proszę.- powiedziałam niezbyt wyraźne, co było spowodowane mocnym przyciskaniem poduszki do twarzy.
-Victoria, może zejdziesz na dół? Zjadła byś coś?- usłyszałam niepewny głos blondyna.
-Dziękuję Niall, ale nie jestem głodna.- powiedziałam beznamiętnie i posłałam mu krótkie spojrzenie po czym znowu opadłam bezwładnie na pościele. Łóżko ugięło się od czyjegoś ciężaru, ale ja nie miałam nawet siły by sprawdzić co ta osoba wyprawia.
-Nie jadłaś nic od dwóch dni, martwię się o ciebie, my się o ciebie martwimy.- szepnął.
-Nie potrzebnie, jest ok.- uśmiechnęłam się do niego smutno.
-Nie kłam, przecież widzę, że coś jest nie tak.- popatrzył się na mnie tak, jakby wyczekiwał mojej reakcji, ale co ja miałam zrobić? Wykrzyczeć całemu światu swoją przeszłość i myśleć, że wszystko będzie dobrze? Tylko ja wiem, że dobrze nie będzie. Już od dłuższego czasu tak nie jest, więc po co udawać i okłamywać samą siebie? To bez sensu.
-Niall, ja...- przerwałam, sama nie wiem co chciałam powiedzieć.
-No co ty?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty nawet nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje!- spuściłam wzrok na swoje splecione ręce. Było mi tak strasznie wstyd, powinnam mieć dla nich zaufanie, ale to jest zbyt trudny temat dla mnie.- Victoria, ja przepraszam, poniosło mnie i...- schował twarz w dłoniach.
-To nie twoja wina, masz rację. Należą wam się wyjaśnienia, ale nie potrafię.- westchnęłam cicho.- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała wam powiedzieć całą prawdę, ale to jeszcze za wcześnie, proszę, zrozum...- szepnęłam. Chłopak przybliżył się do mnie i mocno do siebie przytulił. Przez moje ciało przeszły dreszcze.- Dziękuję.- uśmiechnęłam się delikatnie. Już wiedziałam, że to jest moje miejsce. Nigdzie nie wyjeżdżam.
_________________________________________________________________________________

Cześć :)
Jest taki... krótki i nie podoba mi się :-/
Ale chcę już dodać bo długo czekacie. Mówiłam, że będzie w miarę szybko, ale w zeszłym tygodniu miałam karę na komputer, a w tym miałam dość trudny okres i nie byłam w stanie nic napisać... ale dość użalania się nad sobą! Jak tylko wymyślę co ma być w następnym rozdziale od razu wezmę się za pisanie. Jak macie jakieś swoje pomysły to dodawajcie, może coś wykorzystam :)
Koffam Natt

Ps. Zapomniała bym! Pisałam wam już wcześniej i jak chcecie to dodam wam moje opowiadanie które wysłałam na konkurs z polskiego, więc wstawcie w komentarzach, czy wstawić, czy nie.
Pps. Aaaa! No i zastanawiam się czy nie założyć nowego bloga z jakimś innym opowiadaniem, piszcie w komentarzach co o tym myślicie

Przepraszam za wszystkie błędy ale pisałam na szybko.

Zmieniłam też trochę wygląd bloga. Co do tła, w przyszłych rozdziałach będziecie się dowiadywać o co chodzi :)

czwartek, 6 lutego 2014

Liebster Award - ileś tam xd

Zostałam nominowana przez nataszę z http://druga-szansa-opowiadanie-1d.blogspot.com
Dziękuję ci bardzo :)

Pytania i odpowiedzi:
1. Jaką książkę ostatnio czytałaś?
Jestem w trakcie czytania drugiej części powieści Anny Ficner- Ogonowskiej.
2. Masz już ferie?
Tak ^^
3. Wierzysz w Boga?
Sama nie wiem czy to można nazwać wiarą, więc raczej, nie.
4. Umiesz jeździć na nartach?
Nie.
5. Wolisz po, rock, czy hip-hop?
Wszystko po trochu. Nie posiadam ulubionego gatunku, i często kończy się to tak, że pop łącze z hip-hopem, lub rege (nie wiem jak to się piszę xD) albo jeszcze czymś innym.
6. Kiedy masz urodziny?
25. sierpnia, a Liam 29. ^^
7. Ulubiony film?
Nie posiadam, ale uwielbiam romantyczne komedie.
8. Co robiłaś w nowy rok?
Byłam na jakiejś wsi ( hahaha ) gdzie zrobili imprezę, poznałam nowe (fajne, naprawdę fajne) towarzystwo. Tańczyłam, śpiewałam ( O bosz -_-'' ) i no po prostu byłam sobą :)))
9. Lubisz imprezować?
Zależy z kim i gdzie, ale jeżeli w pobliżu są moi zajebiści przyjaciele to jak najbardziej :)
10. Wolisz opowiadania zwykłe, czy fantasy?
Oba rodzaje przypadły mi do gustu.
11. Lubisz mnie XD
Nie... KOCHAM :D  :***

Moje pytanka:
1. Ulubione zajęcie w wolnym czasie?
2. Lubisz rysować?
3. Louis vs. Niall
4. Lubisz czytać?
5. Jak myślisz, chłopcy z 1D przyjadą w końcu do Polski, czy ten występ 1 lipca to tak naprawdę bujdy?
6. Wierzysz w kosmitów xd
7. Ulubione zwierze?
8. Widzisz jak twoja przyjaciółka całuje się z twoim chłopakiem (jak nie masz to sobie wyobraź :P ) co robisz?
9. Twoi rodzice mówią ci, że wyjeżdżacie z miasta, nie wiadomo na jak długo, prawdopodobnie na zawsze. Musisz zostawić przyjaciół, szkołę i wszystkie dotychczasowe plany. Do tego okazuje się, że zamieszkasz w miejscu, które nienawidzisz. Jak reagujesz?
10. Masz jeszcze jakieś pluszaki?
11. Podoba ci się mój blog?

Blogi, które nominuję:
http://harrykochakotki.blogspot.com
http://lovecarrotslikelouis.blogspot.com
http://the-chance-for-love.blogspot.com
http://light-in--the-tunnel.blogspot.com
http://zgonboonedirection.blogspot.com

Niestety nie posiadam więcej do nominacji :(
Następny rozdział powinien pojawić się w miarę szybko, bo dostałam jakiegoś olśnienia i zdobyłam mnóstwo pomysłów.
Jeszcze raz dziękuję za nominację :)))
Koffam Natt